6/01/2014
Rozdział 4
1/29/2014
The Versatile Blogger.
1/28/2014
Rozdział 3
Po wielu dniach deszczowej pogody, ku zdumieniu niemalże wszystkich mieszkańców spadł śnieg. Biały puch przykrył wszelkie tereny, drzewa, dachy oraz uliczki, co sprawiało, że wszystko wyglądało magicznie.
Lu obudził się pierwszy, patrząc uśmiechnięty na twarz Sehuna, który mamrotał coś przez sen uśmiechając się delikatnie. Jego ciało było przykryte ledwie do pasa, odsłaniając mlecznobiałą skórę na plecach, bo spał na brzuchu. Han uśmiechnął się i przejechał opuszkami palców po kręgosłupie młodszego i nie chcąc go budzić, zszedł z łóżka, ubrał na siebie bokserki oraz koszulkę Sehuna, po czym złapał za klamkę by wyjść z sypialni i iść do kuchni zrobić śniadanie. Jednak gdy tylko nacisnął na metal, silne ramiona oplotły go w talii i pociągnęły do tyłu.
- Chciałeś uciec? -zapytał Oh śmiejąc się przy tym.
- Sehun-ah! O-Oczywiście, że nie chciałem uciec! -Han zaczął się śmiać, bo młodszy zaczął go łaskotać. Upadli na łóżko delikatnie odbijając się od niego.
- Obudziłem cię? -spytał Lu przewracając się w ramionach młodszego na brzuch. Spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się.
- Nie spałem od dłuższego czasu i udawałem, że nadal śpię, bo nie chciałem by wyszło, że cię podglądam czy coś -zaśmiał się Oh i uśmiechnął się wesoło.
- Podglądałeś mnie! -pisnął Han i tym razem to on zaczął łaskotać Sehuna, który zaczął się rzucać i śmiać bardzo głośno.
Po dłuższej chwili zabawy, właściwie to po kilku minutach, Lu wstał i podszedł do okna, odsłaniając zasłony, by sprawdzić jaka jest pogoda.
- Śnieg! -krzyknął jak dziecko. Ubrał szybko swoje jeansy, grubą bluzę, trochę za dużą, po czym zbiegł na dół. Nawet nie ubierał skarpet na swoje nogi, boso wyleciał przed dom śmiejąc się głośno. Położył się na ziemi i zaczął robić aniołki, turlać się, nie przestając się cieszyć z powodu śniegu. Naprawdę uwielbiał śnieg.
Sehun stanął w drzwiach i spojrzał na starszego ni to z rozbawieniem ni to ze złością.
- Chodź tu! Bo jeszcze się przeziębisz! -zawołał i westchnął, kręcąc głową.
- A później wyjdziesz ze mną? -spytał Lu otrzepując się ze śniegu. Stanął przed Sehunem i zarzucił mu dłonie za szyję, a nogami oplótł biodra chłopaka, po czym wzrokiem poprosił o zaniesienie go do środka. Oh przewrócił oczami z uśmiechem i łapiąc go mocno pod udami, zaniósł do środka domu. Jednak potknął się w pewnym momencie i runął na kafelki razem z Hanem, który uderzył plecami o zimną i twardą powierzchnię podłogi. Pisnął z bólu i spojrzał z załzawionymi oczami na Sehuna, który pocałował go delikatnie i przepraszająco. Przymknął oczy sunąc dłońmi po plecach chłopaka zatrzymując je dopiero na wysokości nerek.
- Sehun... -szepnął i przewrócił go pod siebie. Długo patrzył mu w oczy, nim pochylił się i pocałował go namiętnie. Przymknął ponownie oczy, gdy tylko ich usta się zetknęły, trzymając dłonie na jego policzkach, które były ciepłe, wręcz gorące. Oderwali się od siebie dopiero, gdy brakło im powietrza w płucach.
- Sehun-ah... -szepnął wtulając się w jego ciało. Chłopak objął go w pasie i uśmiechnął się.
- Głodny jestem... -westchnął młodszy i zaśmiał się cicho.
- Chodź. Zjemy a potem idziemy na spacer,co ty na to? -zaproponował Lu i wstał ciągnąc Koreańczyka za sobą. Uśmiechnął się do niego szeroko i poszedł do kuchni chcąc wreszcie zrobić śniadanie.
Ciężko czasem uwierzyć, że tak krótka znajomość, małe kłamstwo jakie powiedziane było najbliższej wtedy osobie mogła doprowadzić do czegoś, co połączyło ich w związek. Han jest przecież 22-letnim mężczyzną pojawiającym się tak naprawdę znikąd, Sehun ledwo sięga do progu dorosłości, oboje nie mają pojęcia o miłości, związkach czy pożądaniu a przy sobie... Czują to wszystko. I choć dopiero początek, wiedzą, że szybko się nie skończy.
*
Lu uśmiechnął się do Sehuna wkładając na swoje delikatne dłonie białe rękawiczki. Czarny płaszcz, biała czapka, szalik i bliskość młodszego chłopaka miała spowodować, że nie zmarznie na zewnątrz, gdzie według termometra było -10 stopni, a śnieg sięgał już do kolan.
- Zastanawiam się skąd wzięło się nagle tyle śniegu -westchnął cicho Sehun wkładając buty. Spojrzał na starszego, który wyraźnie uradowany ilością śniegu nawet nie zwracał zbytniej uwagi na pytanie chłopaka. Oh przewrócił oczami i złapał go za rękę.
- Hunnie? -szepnął Han zamykając drzwi domu lewą ręką, bo prawą trzymał Sehun.
- Tak?
- Mogę w ciebie rzucić śnieżką? -zaśmiał się cicho i spojrzał na młodszego wywijając dolną wargę na zewnątrz, a jego usta ułożyły się w podkówkę.
- A-Ale... -nie zdążył zareagować. Lu puścił go, złapał śnieg w dłonie lepiąc kulę, po czym uciekł szybko i rzucił ją w Sehuna. Dostał w czoło. Han roześmiał się i padł na zaspę, znikając w niej na dłuższą chwilę. Kiedy Sehun podszedł do góry śniegu i chciał "wymacać" Lu, ten wyskoczył szybko i rzucił kolejną śnieżką w młodszego. To był jego koniec. Koreańczyk wziął śnieg na ręce i zrzucił wszystko na głowę Chińczyka, całując go w przelocie, bo zaczął uciekać poza teren posesji. Han po chwili sam wybiegł za nim, zamykając szybko furtkę, by pomknąć za chłopakiem, który gdzieś się schował. Przeszedł kilka kroków i zatrzymał się pod drzewem, zza którego wyłonił się Oh strasząc przy tym starszego, który krzyknął głośno i rzucił mu się w ramiona.
- Głupek! -pisnął. Sehun tylko się zaśmiał i pocałował go czule.- Hunnie, schowasz mi klucze? Boję się że je zgubię, a ty masz kieszenie na zamek..
- Daj je.
Po schowaniu kluczy i zamknięciu kieszeni na zamek, złapał Lu za rękę i poszli na spacer w stronę lasu. Było dopiero wpół do czwartej, nie było więc ciemno, jednak gęstwina drzew odstraszała wszystkich mieszkańców. Tylko niewielka część tutejszych nie bała się tam pójść, a wśród nich był między innymi Sehun i Han. Uśmiechnięci trzymając się mocno za ręce stawiali pierwsze kroki na ścieżce pośród drzew.
Szli długo, do polany w środku lasu, którą oświetlały ostatnie promienie zachodzącego słońca. Lu uśmiechnął się szeroko, bo widok okazał się być jeszcze piękniejszy, niż przypuszczał. Nagle, pod drugiej stronie polany zauważył jelenia. Pisnął cicho mocniej łapiąc dłoń młodszego, który tylko uśmiechnął się wesoło.
- Sehun-ah? - szepnął i stanął na palcach patrząc głęboko w oczy Sehuna. Ten uśmiechnął się i odwzajemnił spojrzenie.
- Coś się stało, Hannie? -spytał. Lu wpił się w jego usta nagle, że ze zdumienia westchnął w jego usta oddając pocałunek po chwili.
- Dziękuję -wyszeptał starszy wtulając się w ciało młodszego.
Posiedzieli na polanie i w samym lesie ponad dwie godziny bawiąc się i wygłupiając w śniegu, aż w końcu zmęczeni postanowili wracać. Lu wspiął się na plecy Sehuna prosząc, by ten go zaniósł, bo jego nogi odmawiają posłuszeństwa. Oh uśmiechnął się i kiwnął głową, łapiąc go mocno by nie spadł.
Droga do domu okazała się być znacznie krótsza niż myśleli. Po kilkunastu minutach spacerku dotarli pod bramę. Han zszedł z pleców Sehuna i poprosił o klucze, bo przecież to młodszy trzymał je w swojej kieszeni.
Chłopak sięgnął w kieszeń, która okazała się być pusta. Momentalnie zbladł na twarzy i przełknął głośno ślinę.
- N-Nie ma ich -szepnął z trudem.
- C-Co? Jak to... Ich nie ma... Sehun, nie rób sobie ze mnie jaj! -pisnął w strachu Chińczyk czując jak oczy go pieką. Koreańczyk usiadł na ziemi i spojrzał na starszego.
- M-Musiały się zgubić w lesie... -szepnął i przyciągnął starszego do siebie, który zaczął płakać.
- Mogłem cię nie przewracać w tym śniegu -szepnął Lu przełykając swoje łzy.
- I co my teraz zrobimy? Robi się coraz zimniej..
- Chyba taki nam los, skoro tak się stało -szepnął Lu. Ułożył się wygodnie na klatce piersiowej Sehuna, mocno wtulając się w jego ciało. Skoro nie mieli jak się dostać do domu, to niech chociaż skończą razem na mrozie jako kochankowie.
Wsunął dłoń do kieszeni chłopaka nagle trafiając na metal. Otworzył szeroko oczy i wyciągnął znalezisko. Klucze.
- Nie umrę! -pisnął radośnie i otworzył szybko bramę, po czym poleciał do domu.
1/12/2014
Rozdział 2
Myślenie o młodszym chłopaku nie sprawiała Lu większych problemów. Ciągle martwił się o niego, starał się być jak najlepszym przyjacielem, a raczej chciał nim być, bo przecież znają się zaledwie 3 tygodnie.
Kiedy wczoraj Sehun wyjaśnił mu, że nie ma rodziców, ani nikogo innego na tym świecie, współczuł mu i postanowił się nim zaopiekować. W końcu i tak spotykali się codziennie u niego w domu i przesiadywali godzinami w jego sypialni lub na poddaszu, a w dodatku Hanowi doskwierała samotność, gdy chłopaka nie było w pobliżu.
Wraz ze wschodem słońca obudził się z uśmiechem obok Sehuna, który wciąż pogrążony był w słodkim śnie. Nie miał serca go budzić, więc po prostu leżał obok patrząc na jego twarz, zapamiętując jej szczegóły.
Wygląda pięknie gdy śpi- pomyślał Lu i uśmiechnął się, jednak po chwili wyrzucił z siebie tę myśl, bo to nie było zbyt komfortowe, myśląc o Koreańczyku w ten sposób.
Nie minęło kilka minut, jak brązowe oczy spojrzały w jego.
- Długo spałem? -zapytał unosząc się na łokciach. Lu zaprzeczył ruchem głowy i uśmiechnął się.
- Lepiej się czujesz?
- O niebo lepiej. Dziękuję -słodki uśmiech jakim obdarzył Hana spowodował delikatny rumieniec na jego twarzy.
- Hm... Co byś sobie życzył na śniadanie? -Chińczyk wygramolił się spod kołdry stając pewnie na miękkim dywaniku obok łóżka i sięgnął ręką na krzesło. Koszulka, którą wkładał, należała do Sehuna, który uśmiechnął się na ten widok i również wstał z łóżka.
- Zastanówmy się -Sehun przymknął oczy udając skupienie.- Chciałbym naleśniki. Dawno ich nie jadłem.
- O, świetny pomysł! Zaraz je zrobię. Drugie drzwi po lewo to łazienka, umyj się przed śniadaniem i.. i zrób coś z.. tym -szepnął ostatnie słowa patrząc poniżej brzucha młodszego. Ten zarumienił się mocno i wybiegł z pokoju do łazienki. Lu zaśmiał się pod nosem, bo sam czasem miewał takie poranne problemy mimo, że przecież miał już 22 lata.
Zszedł do kuchni od razu zabierając się za robienie śniadania. Bardzo ucieszył go ten fakt, bo zwykle jadał w samotności, nawet, jeśli Sehun wpadał do niego już z samego rana, to i tak on był już dawno po śniadaniu. Nie przepadał za wstawaniem w południe.
Kończył właśnie robić ostatniego placka, gdy Sehun zszedł na dół. Miał na sobie jasne luźne dość jeansy oraz szary podkoszulek. Usiadł za stołem patrząc jak starszy bierze dwa talerze oraz sztućce w jedną rękę, a trzeci talerz pełen naleśników w drugą rękę i niesie to wszystko, więc podszedł do niego i wziął mu naleśniki z rąk, by całe dotarły na stół. Położył je na środku i uśmiechnął się delikatnie do Lu.
- Smacznego -powiedzieli sobie i zabrali się za pałaszowanie jedzenia.
Po skończonym posiłku, odsunęli talerze od siebie, a Han spojrzał w oczy Sehunowi.
- Wczoraj.. Wspominałeś o tym, że nie masz rodziców.. -zaczął cicho łapiąc delikatnie dłoń młodszego.- Chciałbym... Nie odbierz tego źle... Ale chciałbym byś się tutaj wprowadził. Jeśli tylko wyrażasz taką chęć!
Sehun spojrzał na starszego i przechylił głowę w lewo. Lu przełknął głośno ślinę.
- Hyung... Ja..
- Przepraszam -powiedział szeptem Han i przymknął oczy, w których pojawiły się kropelki łez.
- Ale.. Ja chętnie. Tylko.. Muszę zapytać Kaia, czy pozwoli mi żyć samemu..
- K-Kaia?
- Znaczy. Kai to Kim Jongin, mój kuzyn, jest ze stycznia, a ja z kwietnia tego samego roku. Przygarnął mnie, gdy moi rodzice zginęli w wypadku -Lu wzmocnił uścisk dłoni na tej młodszego. Czuł jak po jego delikatnie zarumienionym policzku płynie łza. Sehun nie wiedział co robić, więc przytulił go do siebie i delikatnie musnął jego wargi. Efekt był natychmiastowy.
- Sehun-ah... -szepnął Han i wtulił się w ciało wyższego ale młodszego chłopaka. Mimo, że przecież byli prawie przyjaciółmi, czasami doszło do tego, że któryś z nich musnął usta drugiego i przytulił go potem mocno do siebie.
- Nie płacz, hyung, to nic -powiedział pewnie Koreańczyk, patrząc starszemu w oczy. Uśmiechnął się do niego i pogłaskał po głowie.
Lu właśnie wtedy zaczął uświadamiać sobie, że mógłby sobie nie poradzić, gdyby nie obecność Sehuna.
*
Po południu oboje wybrali się do kuzyna Sehuna, Jongina, chcąc go prosić o przeprowadzkę chłopaka do Hana. Starszy zapukał cicho do drzwi, a gdy ciemnowłosy młodzieniec otworzył drzwi, uśmiechnął się delikatnie. Jak ustalili, mają mowić Kaiowi, że są razem i chcą zamieszkać razem, by nie przysparzać kłopotów. Na początku Lu był trochę niechętnie nastawiony, jednak po dłuższych namowach Sehuna, zgodził się. Zawarli również umowę, że gdyby Kai chciał dowodu ich związku, Sehun go pocałuje, a on nie będzie się opierał, a to również nie wpłynie na ich znajomość.
Weszli do środka domu i trzymając się za ręce usiedli na kanapie.
- Herbaty? -zaproponował obojgu Jongin uśmiechając się do kuzyna.
- Chętnie -oznajmił Oh, a Han kiwnął głową.
Kilka minut później całą trójką siedzieli i rozmawiali. Kiedy rozmowy zeszły na temat związku, Lu przełknął ślinę. Bardzo się tym denerwował, bo nigdy też nie był w związku z kimkolwiek, więc nie wiedział co ma robić, jednakże słuchał swojego serca, które wiedziało co robić.
Biło jak szalone, za każdym razem, gdy Sehun mówił o ich miłości, której w rzeczywistości nie było. A może jednak była, tylko jako malutkie ziarenko wewnątrz ich serc i umysłów, która pielęgnowana mogłaby wyrosnąć na piękną różę.
Lu westchnął cicho i kolejny raz kiwnął głową.
- Tak, to prawda. Chcemy zamieszkać razem -zabrał wreszcie głos.- Mam nadzieję, że to rozumiesz i nie masz nic przeciwko?
- Ależ oczywiście, że nie mam -Lu przełknął ślinę.- Jednak musisz mi pokazać, ile jest wart dla ciebie. Martwię się o niego, to zrozumiałe, że chcę go dać komuś w dobre ręce.
- Kocham go -odpowiedział Lu patrząc poważnie, choć serce waliło mu w piersi niemożliwie szybko, a na polikach chciał pojawić się soczysty rumieniec.
- Ile dla ciebie znaczy?
- Jest dla mnie bezcenny. Nie wyobrażam sobie życia bez niego.. Jest cudem mojego życia -określenia przychodziły mu naturalnie, mówił je tak, jakby byli parą od co najmniej roku.
- Pociąga cię seksualnie? -Han zarumienił się na te słowa.
- Wystarczy mi jego miłość, a nie sprawność seksualna.
Jongin uśmiechnął się.
- Sehun, mogę porozmawiać z Hanem na osobności? -poprosił Kai, a Sehun spokojnie wyszedł z pokoju, wiedząc, że Chińczyk doskonale sobie poradzi. Jednak mimo to chodził w kółko po kuchni trochę się denerwując.
- A więc... Naprawdę bardzo go kochasz? Jesteś w stanie oddać za niego życie i zaopiekować się nim, gdyby coś mu się stało? -Kai westchnął cicho patrząc w oczy Lu.
- Oczywiście. Jestem na to gotowy.
- Han.. Sehun jest... Trochę trudnym dzieckiem.. -zaczął Kai, ale Lu mu przerwał.
- Jest dojrzały na tyle, by ze mną być.
- Czasem jest dziecinny..
- Nie bardziej niż ja. Jest idealny dla mnie -Lu przestał udawać. Wszystko co mówił o Sehunie było prawdziwe, już nawet zaczął wierzyć, że są z Sehunem w związku.
- Cóż, chyba nie mam wyboru. Powierzam ci Sehuna i jego życie. Ale pamiętaj, że jak coś mu się stanie, będzie smutny, załamany, cokolwiek.. Przyjdę i się z tobą rozliczę po męsku, rozumiesz? -ton głosu Kaia był poważny, a nawet groźny. Jednak chwilę później uśmiechnął się.- Zaopiekuj się nim, on naprawdę cię potrzebuje.
- Wiem, Jongin. Dam sobie radę. Będę o niego dbał.
*
Sehun naprawdę bardzo się cieszył. Jeszcze tego samego dnia zaczął zabierać swoje rzeczy do domu Hana, który pomógł mu, niosąc dwie torby z ubraniami. Wbrew pozorom, Lu miał spore mięśnie.
Sehun natomiast niósł kilka osobistych rzeczy w wielkim pudle, prawie zasłaniającym mu widok. Kiedy dotarli do posiadłości, uśmiechnęli się szerzej i już po chwili byli wewnątrz domu.
- No -westchnął głośno Lu spadając na trzecim schodku.- Od teraz...
- Jesteśmy uznani za parę przez mojego kuzyna -odpowiedział Sehun. Usiadł obok starszego i spojrzał mu w oczy.
- Tak.. I mieszkamy pod jednym dachem..
- Zupełnie jak w małżeństwie -zaśmiał się młodszy znów dopowiadając Hanowi jego wypowiedź.
- Ale obaj jesteśmy mężczyznami.. To trochę dziwne -przerwał odwzajemniając spojrzenie.- Jednak mi to nie przeszkadza. Jest mi to nawet na rękę..
- Hyung...
- Znaczy.. Sehun, posłuchaj mnie teraz uważnie dobrze? -Młodszy kiwnął głową.- To co mówiłem przy Jonginie to prawda.. Te wszystkie słowa o tobie... Ja naprawdę to czuję..
- Hyung... Teraz posłuchaj mnie. Nie mam nic przeciwko temu, byśmy udawali przy Kaiu parę. Szczerze mówiąc, nawet sam chcę tego naprawdę, bez żadnych udawanek. Wiem, znamy się krótko i mówienie o tym wszystkim jest po prostu głupotą, ale ja naprawdę to czuję.. -szepnął ostatnie 5 słów patrząc na ich splecione dłonie. Nawet nie wiedział kiedy dokładnie to się stało.
- Sehun-ah... Ja... -Lu przełamał się nagle. Uniósł podbródek Sehuna do góry po czym pocałował go nieśmiale, przymykając oczy w momencie zetknięcia się ich warg. Serce waliło mu w piersi jeszcze szybciej niż w domu Kaia. Odsunął się nagle.
- H-Hyung... Jeszcze raz.. Zrób to jeszcze raz ale pewniej -poprosił Sehun nadal mając zamknięte oczy. Han przesunął dłoń na jego policzek, czując pod opuszkami palców gorąco skóry młodszego. Zamknął oczy i dotknął ust Sehuna swoimi, po czym pogłębił pocałunek, językiem rozchylając wargi Koreańczyka.
Nie zauważyli gdy zrobiło się ciemno, tak byli pochłonięci sobą. Lu próbował uspokoić oddech, jednak Sehun co chwile zaczynał kolejne długie pocałunki. To było coś innego, magicznego, pożądanego przez obojga od chwili spotkania sie po raz pierwszy. Dłonie mieli splecione razem, by żaden z nich nie uciekł, chociaż ani Sehun ani Han nie mieli na to ochoty.
Zostawiając pudło oraz torby na dole, pognali do góry, mówiąc, że jutro zaniosą rzeczy do ich wspólnej sypialni, o co poprosił Sehun mówiąc, że skoro są razem, to niech ich rzeczy też będą trzymane razem. Padli na łóżko wciąż muskając swoje wargi. Lu zarzucił ręce za szyję Sehuna przyciągając go do siebie w pełnym pasji i namiętności pocałunku.
- Gdzie byłeś całe moje życie? -wyszeptał Lu patrząc w błyszczące oczy młodszego.
- Czekałem na odpowiednią chwilę, by się pojawić.
1/09/2014
Rozdział 1
Ciemne chmury i deszcz.
Siedział na oknie na poddaszu, patrząc w dal, przykryty szarym kocem. Odkąd wprowadził się tutaj trzy tygodnie temu, to miejsce stało się jego ulubionym. Miał stąd widok na wszystko, na każdy domek oddalony od jego posiadłości o kilkanaście lub kilkadziesiąt metrów.
Uśmiechnął się widząc sylwetkę mężczyzny idącego w stronę jego domu. Zbiegł na dół zostawiając na górze koc, po czym usiadł na trzecim schodku od parteru patrząc na drzwi, oczekując w ten sposób przybycia mężczyzny.
Usłyszał ciche pukanie kołatką więc zerwał się i otworzył machoniowe skrzydła.
Został zaatakowany silnymi rękoma i podniesiony do góry.
- Sehun-ah! -zaśmiał się i oplótł ramionami szyję chłopaka.
- Dzień dobry -powiedział Sehun i odstawił starszego na podłogę.
- Przemokłeś. Chodź, dam ci coś suchego do ubrania. -oznajmił, łapiąc Sehuna za dłoń, kierując swoje stopy odziane w białe grube skarpetki, po schodach do góry, by dotrzeć do jego sypialni, gdzie miał również parę koszulek młodszego na wszelki wypadek, jak sam Sehun to powiedział.
Weszli do pomalowanego na kremowo pokoju, rozstając się na moment. Sehun usiadł na wielkim łóżku przykrytym białą narzutą, a on podszedł do szafy wyciągając z niej niebieską koszulkę, którą podał chłopakowi. Wyciągnął również czarne jeansy, które szybkim ruchem dłoni znalazły się w rękach Sehuna.
Zasłonił oczy i odwrócił się, gdy chłopak zaczął się przebierać, mimo że już i tak oboje widzieli się nago już przy pierwszym spotkaniu.
- Dlaczego się odwracasz, hyung? -spytał Sehun podchodząc od tyłu do starszego. Objął go w pasie i przyciągnął do siebie.
- Bo to nadal jest wstydliwe! Wiesz przecież jaki jestem -zawstydził się Lu.
- Oj no, hyung, jesteś ode mnie starszy i tak się zachowujesz... Z kogo ja mam brać przykład?
- Sehun-ah! No dobrze, dobrze! Wygrałeś. -mruknął cicho Han i odwrócił się, przełykając ślinę. Sehun stał w samych bokserkach.
- Sehun! Jak ja cię kiedyś...! -pisnął i rzucił go na łóżko.- Ubierz się! -rzucił w młodszego ubraniami ale śmiał się przy tym.
- Hyung -zaczął Sehun.- Ale ty też się ubierz! -Han spojrzał na siebie. Miał na sobie tylko bieliznę i koszulkę Sehuna, którą zostawił w dniu, w którym się poznali.
- Ale no... Zboczuch -zaśmiał się Han i przyciągnął chłopaka do siebie. Ten zawisł nad nim i spojrzał mu w oczy uśmiechając się delikatnie.
- Sehun-ah, dlaczego nie wziąłeś bluzy? Przecież wiesz, że pada od kilku dni bez przerwy i wieje przeraźliwy wiatr..
- Bo.. Ktoś rozpala mnie od środka i nie czuję zimna -wyszeptał młodszy wciąż patrząc w błyszczące oczy Hana, który zarumienił się delikatnie.
- Sehun-ah! -pisnął cicho mężczyzna zakrywając swoją twarz dłońmi.
- Hyung... Jak to jest, że jesteś ode mnie starszy? -zaśmiał się Sehun, na co Lu zarzucił mu ręce za szyję. Nie wiedział co go tak nagle do tego natchnęło, ale musnął delikatnie usta Sehuna.
- Teraz ty się rumienisz, Sehun-ah -szepnął mężczyzna i zaczął się śmiać, bo tak czerwonego człowieka w życiu nie widział.
- Chcesz się założyć, hyung? -uśmiech Sehuna wskazywał, że wie co robi i niczego się nie lęka.
- O co?
- Jeśli twoja twarz będzie bardziej czerwona, będziesz robił wszystko o co cię poproszę, głównie będę ci zadawał pytania, ale to jeśli moja będzie czerwieńsza, ty będziesz mógł mnie wypytać o wszystko.
- Zgoda! -uścisnęli sobie dłonie więc zakład zaczął ich obowiązywać.
Sehun przybliżył swą twarz do tej Lu, musnął jego policzek, zaczynając wsuwać mu dłonie pod koszulkę.
- Zboczeniec! -zaśmiał się Han, przewracając młodszego pod siebie. Usiadł na jego biodrach, zaczynając wodzić palcami po jego brzuchu.
- Znudziło mi się... Chodźmy się pobawić w chowanego! -zaproponował starszy wywijając dolną wargę na wierz, na co Sehun kiwnął głową. Nie mógł się oprzeć urokowi mężczyzny.
Ubrał się w rzeczy, który kiedyś zostawił, po czym pozwolił Lu schować się pierwszemu. Zaczął liczyć, a Han zaczął szybko szukać kryjówki. Na swoje miejsce wybrał schowek na miotły, który jednak nie był taki mały, ale za to pełny pajęczyn. Wrzasnął i wybiegł ze schowka, wpadając prosto w ramiona Sehuna.
-P-Pająk! -pisnął strachliwie, wskakując na ręce młodszego. Lu wyglądał, jakby miał zamiar się rozpłakać. Był zupełnym przeciwieństwem tego Hana, którego Sehun spotkał po raz pierwszy.
- Spokojnie hyung.. Jestem tutaj -szepnął uspokajająco Oh, gładząc po plecach towarzysza. Zaniósł go do jadalni i posadził na krześle, patrząc na niego.- Zrobię ci kakao, dobrze? -powiedział i pogłaskał go po policzku. Westchnął cicho i poszedł do kuchni przygotować kakao dla siebie i dla Lu. Kilka minut później był ponownie w jadalni, siadając obok Hana. Podał mu kubek z serduszkiem, samemu wybierając taki sam jednak w odwrotnym zestawieniu kolorów, zaczynając pić małe łyczki gorącego napoju.
- Ten pająk był brzydki -skwitował Lu pokazując język, na co Sehun roześmiał się wesoło.
- Za to ty bardzo uroczy i wcale się nie dziwię temu brzydkiemu pająkowi, że chciał cię poznać -zaśmiał się Oh, a Lu znów pokazał swój język.
- Ale ja nie chcę! Pająki są obrzydliwe -mruknął ze wstrętem Han.
- W domu, w którym są pająki, podobno panuje szczęście -powiedział szybko Sehun patrząc na reakcję starszego. Ten szybko wstał z krzesła i pobiegł na górę po schodach. Koreańczyk słyszał tylko otwieranie drzwi
- Chodź do mnie pajączku! No chodź do tatusia!
- Hyung! Ale to nie działa w ten sposób! -Oh naprawdę nie mógł opanować śmiechu. Starszy był naprawdę przezabawny. Parę minut później zmartwiony Lu usiadł ponownie przy stole. Spojrzał Sehunowi w oczy i uśmiechnął się.
- Kiedy tu przyszedłeś pierwszy raz, to ja siedziałem ram gdzie ty teraz -oznajmił, przybierając na siebie znowu tę postawę, w jakiej spotkał Sehuna.
- Hyung? Mogę dzisiaj zostać na noc? -zapytał Sehun zmieniając nagłą chwilę ciszy.
- W mojej sypialni tym razem? -zaśmiał się Han opierając łokcie o blat stołu, po czym znów zaczął pić swoje kakao.
- Możemy gdziekolwiek -zaśmiał się młodszy.
- A co twoi rodzice na to? -Oh przełknął ślinę.
- Ja.. Nie mam rodziców... -wyszeptał, czując jak oczy zaczynają go piec.
- Przepraszam. Nie wiedziałem... -szepnął Lu i przytulił Sehuna. Musnął jego czoło.
- Nic.. Nic się nie stało... Możemy iść spać? Chyba źle się czuję..
- Tak, chodź.. Jutro porozmawiamy.. Jeśli będziesz chciał -powiedział i zaprowadził młodszego do swojej sypialni. Przygotował wodę i tabletki, oraz termometr, na wszelki wypadek, gdyby Sehun dalej źle się czuł rano.
- Dobranoc hyung -powiedział Sehun i przytulił się do starszego.
- Śpij dobrze, Sehun-ah.